Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część pierwsza.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziewczyna rzuciła się zaraz na wznak na ziemię i, podłożywszy worek pod głowę, patrzała na okieneczka błękitu, widniejące tu i tam wśród łapczatych konarów jodłowych. Srebrne chmurki, wyzłocone słońcem, ukazywały się w tych otworach i nikły, płynąc spokojnie mimo w dal. Najmniejszy ruch, najmniejszy dźwięk nie zamącił ciszy. I znów przez chwilę zdawało się dziewczynie, jak już zdarzyło się to kilka razy w ciągu tych dni, że nic się w jej życiu nie zimieniło, że oto wyszła na zwykłą wycieczkę po grzyby, z której zmęczona i szczęśliwa wróci niezadługo do ciepłych, schludnych pokoi rodzinnego domu, z firankami w oknach i kwiatami w żardinierkach, gdzie czekają na nią ze słodką wymówką za spóźnienie ojciec i matka... Życie spokojne, zrównoważone, gdzie wszystko było zawczasu przewidziane, obliczone, gdzie dziś wiedziała, co będzie jutro, gdzie każdy postępek miał swój wiadomy skutek i koniec, gdzie radości, wzruszenia, zamiary, nawet straty i zawody w harmonijną splatały się girlandę... w łańcuch tak dobrze znanych wydarzeń...
I nagle wszystka zerwane, zniszczone, rzucone w jakąś krwawą, ognistą przepaść, gdzie wraz z ciałem rodziców spłonęła jej przeszłość!... Jest wolna, straszliwą bezwzględną wolnością zupełnej sieroty bez rodziny, ojczyzny, znajomych i przyjaciół...
Jacyś ludzie z okropnemi twarzami, okopceni dymem, umazani posoką, ludzie, którzy przed-