Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dostać!... On szybko się załatwia!... Ciach i koniec.
Pokazał ręką uderzenie miecza. Szag-dur spochmurniał.
— Idź więc zaraz, idź!...
Uń-cy kiwnął mu głową i skoczył z powrotem do namiotu. Po chwili wyszedł Dordżi Nojon, wysłuchał opowiadania i głową parę razy potrząsł.
— Z Wołkowym ciężka sprawa. Co chce, to robi! Ma u barona posłuch... Nie chciałbym z nim zadzierać... szczególniej teraz, kiedy baron szykuje się do wojny.
— Ale nie możemy przecież dopuścić, żeby ich skrzywdzili!... Ja ich znam, ja za nich ręczę... Pewnie ich oskarżają, że są bolszewikami, szpiegami... Tymczasem wuj wie doskonale...
— Wiem, wiem!... Ale tu się dużo rzeczy robi takich, o których wszyscy wiedzą, że są niesprawiedliwe... Może się jednak da coś zrobić... Można spróbować!... tylko ostrożnie!... Baron bardzo się zainteresował tą „darichu“, a to przecież siostra tego Korczaka... Może to nawet z jej powodu go wzięli... Może Diurbiutcy dali łapówkę Wołkowowi, żeby „darichu“ wciągnąć w tę awanturę, że skoro nam jej odebrać nie mogą, bo ona jest naszą zdobyczą, to ją chcą zniesławić, splugawić, żeby nikt jej nie miał...
— Co ty mówisz!... Co za podlecy!... Właśnie słyszałem dziś w mieście, że wybierają się do