Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sofy, wykładanych skórą foteli, czerniało za każdem z nich. Nietylko zawarte okiennicami okna, ale i ściany zawieszone były ciemnemi turkmeńskiemi kobiercami z krwawemi wzorami. Gruby, perski dywan zaścielał całą podłogę. Szczelne zamknięcie stwarzało duszną atmosferę, którą z trudem odświeżał świegocący w górze wentylator. Zapach kwiatów mieszał się z zapachem wina, potraw i jakichś mdłych, drażniących, wschodnich perfum. Pokój był pusty, lecz gdzieś obok, za ścianą rozlegały się kroki żołnierzy, stukały kolby karabinów i zgrzytały zasuwane rygle. Nagle wszystko ucichło; jednocześnie niskie drzwi z tej strony otwarły się i do pokoju wszedł Wołkow. Miał na sobie elegancki biały kitel oficerski i granatowe, długie spodnie z wąziutkim czerwonym lampasem. Obejrzał bystrem okiem liczne przekąski, stojące na osobnym stoliczku pod ścianą, poczem nachylił się do wielkiego srebrnego wiadra umieszczonego na podłodze, gdzie z brył lodu wystawały szyjki butelek szampana.
Potworna jego czukocka głowa wypłynęła nagle w tym ruchu z cienia abażuru i zalśniła łysiną w jaskrawem świetle elektrycznem, jak czerep kościotrupa. Zadowolony był z przeglądu, zmrużył oczy i uśmiechnął się; spróbował nawet zagwizdać zcicha wesołą aryjkę, gdy wtem drzwi otwarły się powtórnie i na progu ukazał się baron. Miał na sobie żółty, złotem tkany chałat, przewiązany w pasie błękitnym,