Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ny ledwie wyłaniał się z cienia Szag-dur, sekretarz osobisty ministra, a z drugiej — Senge Dordża Lama — sekretarz główny i tłumacz przysięgły Rady. Tuż obok Dżał-chań-cy siedział nieruchomo, milczący i chmurny — Namyń Dordżi Nojon. Dżał-chań-cy spoglądał od czasu do czasu na krewniaka niespokojnie, ale nie odzywał się doń ani słowa.
Inni rozmawiali półgłosem, palili fajeczki, przeglądali notatki, rzucając co chwila wyczekujące spojrzenie na zamknięte wielkie drzwi rzeźbione, prowadzące do wnętrza pałacu Bogdo-Gegena. Miejsce po prawej ręce świątobliwego Dżał-chań-cy było niezajęte.
Srebrny dźwięk europejskiego zegara, bijącego godzinę dziesiątą rano, rozbrzmiał niespodzianie na jednej z serwantek, których kilka mieściło się pod ścianą, po obu stronach tronu, błyskając kryształowemi szkłami i mnóstwem rozmieszczonych w nich cacek.
Kilku z obecnych obejrzało się trwożnie na zegar, wszyscy podnieśli ożywione cokolwiek twarze. W tej chwili drzwi z przedsionka otwarły się i do sali wszedł pospiesznym krokiem baron Ungern von Sternberg. Miał na sobie zwykły złocisty chałat chana, przepasany niebieskim jedwabnym „chadatem“, a na głowie rosyjską oficerską czapkę z żółtym lampasem.
Powitał głośno obecnych, którzy odpowiedzieli mu chórem, pochylając się na swych poduszkach w czołobitnym ukłonie. Baron zajął