Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja ci pokażę... Zaraz się dowiesz!... Hej, chłopcy, wziąć ją... Rozpalić ogień!... Żeby było widno!... Przejrzyjcie całą „stawkę“! Żywo!
Wkrótce zapłonęło ognisko z porąbanych, wozów, naczyń oraz części drewnianych jurt. Żołnierze uwijali się po „stawce“, spędzając wszystko co żyło, przeważnie kobiety oraz gromadki rozbudzonych, wystraszonych, płaczących dzieci. Wołkow siedział na zwojach dywanów w pobliżu ogniska i groźnie spoglądał na drżącą gromadkę:
— Gdzie księżna?... Gdzie mężczyźni!? — pytał.
Stare baby przeważnie nic nie odpowiadały, ale jedna z młodszych dójek, gruba i czerwona dziewka, jęknęła żałośnie:
— Księżna jest naszą panią i nigdy nam nie mówi, co robi!...
— Bierzcie je!... Zaczynajcie od młodszych, od tej tłustej!... Zedrzeć z niej szmaty i wsypać pięćdziesiąt!...
Żołnierze skoczyli do Mongołki, która za* częła piszczeć niemiłosiernie, broniąc się rękami i zębami. Towarzyszki chciały jej pomagać, lecz rozproszono je uderzeniami kolb. Wkrótce nieszczęśliwa ofiara leżała naga rozpostarta na ziemi i rzemienne nahajki ze świstem spadały na jej drgające w czerwonych blaskach ognia ciało. Przeraźliwe krzyki dręczonej, płacz dzieci, wycie staruch, szczekanie psów, ryki rozbudzo* nego bydła, mieszały się z przekleństwami Woł-