Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.





Pociąg, do którego wsiedliśmy w Bielsku, składał się z długiego szeregu pustych platform, żwirówek, odrapanych brankardów i dwóch tylko pasażerskich wagonów. Trzecia klasa pełna była była wrzasku, ruchu, żydów, chłopów, kłębów gryzącego dymu tytuniowego; w drugiej: w jednym przedziale jakaś pani, roniąc z niechcenia francuskie wyrazy, rozmawiała półgłosem z dwoma szlachcicami — poznałem ich po sumiastych wąsach; w sąsiednim — samotny pan w czapce z zielonym lampasem patrzał wytrwale w okno. Wieźli nas tym pociągiem na Wschód bez pośpiechu ale z wielkim zgrzytem i sapaniem. Droga wiła się wśród ślicznej, zlekka sfalowanej okolicy. Szachownica zasianych pól i siwe smugi świeżo zoranej roli spływała wspaniale z widnokręgu po stokach wzgórz, niby bogata królewska opona. W jej fałdach tu i owdzie błyszczały nitki rzeczułek, połyskiwały strugi i stawy, to porosłe szczeciniastym szuwarem, to czyste, lustrzane z czochra-