Strona:Wacław Sieroszewski - Bokser.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

długi, szafirowy kaftan odświętny i weźmie go z sobą. Mężczyzni przy pomocy kobiet przebierali się do wyjścia, a gong huczał i zwoływał wciąż mieszkańców.
Dom zborny przedstawiał duże podwórze, wyłożone gładkiemi płytami i ogrodzone wysokim murem. Wzdłuż ścian szły werandy, wzniesione nad ziemią na wysokość człowieka, nakryte ciężkim, rogatym, polewanym dachem, na drewnianych słupach. Obszerne schody wiodły na wzniesienie. Weranda naprzeciw wejścia była obszerniejsza i niższa, tak, że z sąsiednich wybornie widać było, co się tam działo. Tam w dni dżdżyste odbywały się targi i narady, grano teatr, gdy do wioski przyjeżdżała trupa aktorów wędrownych.
Sala miała ściany, wyłożone pięknemi, polewanemi taflami z blado-błękitnej porcelany, z szafirowymi napisami zasadniczych praw chińskich:
»Czcij ojca twego i matkę twoją.
»Nie zabijaj, nie kradnij, nie czyń fałszywego świadectwa.
»Nie pożądaj żony bliźniego twego, ani pola, które należy do innych«.
Dalej szły wyjątki z mędrców starożytnych:
»Czcijcie bogów waszych w cichości ducha waszego i wystrzegajcie się religii głośnych, albowiem one wiodą do zaburzeń«.
»Kto żyje bez pracy, ten zmusza umierać z głodu bliźnich«.
»Nikt nie zazna spokoju i szczęścia obok płaczących«.