Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   242   —

mendy, podział na oddziały i oznaczenie miejsc, które każdy miał na dany sygnał zająć. Na długiej żerdzi kazał umocować nad bramą szkoły latarnię, aby każdy w razie nocnego alarmu mógł łatwo znaleźć drogę; mostek na rowie, otaczającym dom, kazał rozrzucić i zostawić jedynie wąską kładkę, wiodącą do obronnej furtki. Przygotowano broń, ładunki, sprawdzono zamknięcia bramy, drzwi, okiennic oraz całość częstokołu. Rozstawiono straże.
Wieczorem dano znać Beniowskiemu, że przybyła Nastazja; kazał ją puścić natychmiast do wnętrza.
— Przychodzę pożegnać się z tobą; gdyż wydało się wszystko; przywieziono Izmaiłowa i dużo ludzi z Wierchniego. Ojciec wprost straszny, w matkę cisnął cynowym dzbanem i mocno ją zranił, a mnie szukał po całym domu... Niańka mię na strychu ukryła, skąd wieczorem uciekłam, aby ciebie ostrzec... Brama zwodzona w fortecy zamknięta i nikogo nie wpuszczają i nie wypuszczają bez pozwolenia ojca. Z trudem przekradłam się, przecisnęłam szparą w rozłamanym częstokole ztyłu, o której ci mówiłam. Ledwiem nie utonęła w błocie, w fosie fortecznej... Nie wiem jak wrócę!...
— Zostań!... — rzekł gwałtownie Beniowski.
Dziewczyna spojrzała nań przeciągle i wstrząsnęła głową.
— Nie!... Ale pamiętaj: jeżeli przyjdzie do bitwy — oszczędzaj, proszę, ojca!