Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   101   —

mi dać wskazówki... Przedewszystkiem, co mam począć z tym... z tym i tymi... trzema?
— Możesz iść spać, Jędrzeju... Sam się rozbiorę, a jutro rano obudzisz mię o zwykłej porze — zwrócił się Beniowski do niewolnika i dopiero, gdy ten odszedł, spojrzał pytająco na Chruszczowa.
— Siedzą i lamentują, myślą, że ich zgładzić każesz!... Następnie przyszła odpowiedź z kancelarji gubernjalnej w sprawie ustąpienia nam okrętu dla przewiezienia rzeczy, narzędzi i nasion na Łopatkę... Otóż, pewnie wiesz już, że nie powiodło się...
— Wiem, zamiast okrętu dają sześć bajdar.
— Dalej z Niżniego jakieś trwożne przyszły wieści. Przybył umyślny z listem od popa Ustiużnikowa. Oto pismo!
Beniowski natychmiast rozdarł kopertę i zagłębił się w czytanie.
— Znowu zdrada!... Boże mój!... Pisze, że protojerej cofnął pozwolenie na jego wyjazd do Bolszeriecka, że traktuje go jakoś dziwnie a nocami miewa jakieś tajemne rozmowy z Izmaiłowym i Boczkarowym... że po mieście chodzą mętne wieści o buncie, o mojem aresztowaniu, że jest pełen niepokoju, że nie wie co robić i że jeżeli tam u nich nie dzieją się gorsze rzeczy, to dzięki jedynie znanej przychylności do wygnańców komendanta Norina...
— Cóż więc? — spytał głucho Chruszczow.
— A no, poczekaj — pomyślimy... Przede-