Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   62   —

Najważniejszą, bracia, rzeczą jest, według mnie, dowiedzieć się, czy książę jest z nami, czy podziela nasze plany?
Zwrócił się do Chruszczowa. Ten poczerwieniał i milczał przez długą chwilę.
— Tak, jestem z wami... z warunkiem, że nie będziecie mnie zmuszali do udziału w mordach, zabójstwach, napadach. Mówiłem już o tem... Krew własną gotów jestem jednak przelać za cel tak szlachetny...
— Wolałbym... krew wrogów!... A jeszcze bardziej wolałbym... ich okręt... — zażartował Beniowski. — Zresztą nie o to chodzi!... Myślę, przyjaciele, że możemy księciu obiecać... Prócz finalnej walki istnieje tysiące spraw, których nikt lepiej od niego nie jest w stanie załatwić!... Musimy zorganizować wygnańców; bez tego żadne z zamierzeń naszych nie uda się; musimy wprowadzić ład i rygor w ich życie; zwiększyć nasze środki, a głównie podnieść ducha powszechności... Brak go, zupełny go brak i dlatego to ciemiężyciele tak śmiało depczą nas!... Proponuję, abyśmy zaraz tu nie zwlekając utworzyli tajną radę związkową, któraby zajęła się temi sprawami. Równość nieszczęścia porównała nas i wszyscy tu obecni jako bracia powinni wejść do związku z równym głosem... Doświadczenie uczy, że jak ciało bez głowy, tak żadne towarzystwo obejść się nie może bez szefa. Nad wyborem tego naczelnika najpierw się zastanowić należy. Będzie on naszym mentorem i jego