Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   42   —

należy kusić ludzi słabych i nieszczęśliwych. Ze źle zrozumianych słów pana mógłby jaki ciemny umysł wywnioskować, jako że ich skłaniasz do buntu i nawet napaści zbrojnej na władze, coby zaraz doszło do uszu niepowołanych. Z czego niebawem skorzystaliby urzędnicy i kozactwo miejscowe, aby zawładnąć tą szczyptą lichego naszego majątku, jaki widziałeś. Wtrąconoby nas wszystkich do więzienia, poddano śledztwu i okrutnym katuszom dla wykazania wielkiej pilności w sprawowaniu obowiązków i wierności monarsze z jednej strony, a z drugiej...
— A gdyb... — zaczął Beniowski, lecz przerwał, gdyż weszła Alajda z naręczem oszronionych skór.
— Możesz pan mówić dalej bez lęku! Poczciwe to i oddane mi zupełnie stworzenie. W dodatku nie rozumie ani słowa po rosyjsku.
— Wolę to ostatnie... w myśl przestrogi waszej, miłościwy książę!... — uśmiechnął się Beniowski.
— Zapewne, zapewne!... — powtórzył w zamyśleniu Chruszczow.
Przysunął gościowi bliżej zydel przed komin i dorzucił na dogasający ogień parę nowych szczap.
— A więc słucham.
— A gdyby tak było, gdybym istotnie zamierzał to, o co pan nie chciał, aby mię posądzono!... powtórzył Beniowski, patrząc bystro na gospodarza.