Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   264   —

tychmiast przed ogień Czurina, rozcierajcie mu ciało, a wody ciepłej wiejcie do gardła dostatecznie, żeby zrzucił... Ty, Chruszczow, skocz do śpiżarni, nieś stągiewkę z świeżym tranem... Trzeba ludzi ratować!... A niech nikt jedzenia i picia ze stołu nie rusza!
Mówił coraz ciszej, aż skłonił się na ławę i zakrył twarz rękami. Obok Panow, Baturin, Winblath wili się w boleściach; inni, padłszy na ziemię, tarzali się, ryczeli i bili piętami o ziemię, jakby tknięci morowem powietrzem.
Chruszczow, Sybajew, Stiepanow, Wołkow, Brondorp i Serebrennikow, zdrowi jeszcze uwijali się wśród chorych, pojąc ich wodą tranem, rozcierając tężejące członki, układając wygodniej na ziemi, gdyż na ławach już miejsca nie stało. Przerażenie ogarnęło wszakże ratowników, gdy Czurin i Panow zaczęli krwią zrzucać; już chcieli biec po pomoc lekarską do miasta, gdy wstrzymał ich oprzytomniały cokolwiek Beniowski.
— Nie posyłajcie! Nie róbcie popłochu!... Co wam pomoże pijany Lapin?... Zresztą: nie znajdziecie go? Pewnie od rana suszy dzbanki u sąsiadów! Zanim go przywieziecie, będziemy albo uzdrowieni, albo umarli... Lepiej przyłóżcie tutaj wysiłków, grzejcie na ogniu misy cynowe, gliniane, jakie są i kładźcie ciężej chorym na żołądki... Na ratowaniu chorych zszedł czas wygnańcom aż do wieczora.