Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XI

Znowu przed świtem, jak zwykle, Chruszczow zbudził Beniowskiego.
Na kominku już gorzał ogień, rozpalony przez wierną Alajdę; promieniujące stamtąd ciepło i aromat świeżo sparzonej herbaty przyjemnie rozlewały się po izbie.
Przyjaciele zajęli się przeglądaniem przygotowanych do podpisania rot przysięgi, dla której wszyscy mieli pójść do cerkwi. Wolni z miasta zobowiązali się już czekać tam na nich w tym czasie.
Wtem drzwi z trzaskiem otwarły się i wpadł bez czapki, w potarganem ubraniu wygnaniec Ziablikow.
— Niech was djabli wszystkich wezmą, niech was grom porazi! Nie bracia wy jesteście, jak powiadacie, a zbóje! Zabierzcie go zaraz, zabierzcie natychmiast tego łotra... albo wydam was wszystkich, opowiem natychmiast wasze zamysły komu należy!
— Zastanów się, chłopie, zastanów, co mó-