Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   110   —

— Zapewne — sprawa użyteczności publicznej i państwowej!...
Postanowili wpływać w tym duchu na naczelnika, a jednocześnie wywrzeć nacisk na kupców i mieszczan.
— Biorę ich na siebie! — postanowił komendant.
— Ty zaś, Beniowski, przygotuj grunt przez naczelnikową...
— Nie tyle grunt, co łóżko! — mruknął zjadliwie sekretarz, ale pomoc swą obiecał.
Tegoż dnia Beniowski mocno się skarżył pani Niłowowej na brak własnego kąta, gdzieby mógł się do nauczania spokojnie przysposabiać, oraz na brak kolegów ich dzieciom, postronnych uczni, którzyby zachęcali ich swym przykładem do pracy.
— Tylko zdrowa emulacja stwarza zapał — dowodził.
— Tak, tak! — zgadzała się pani Niłowowa, siadając blisko niego na ławie. — Idźcie dzieci do swego pokoju! Nastka, czego się tu jeszcze wałęsasz?... Wygląda to na duże dziewczynisko, ale w istocie jeszcze bardzo młoda, bo ja bardzo młodo, bardzo młodo zostałam wydana przez matkę zamąż. Dzieciątkiem prawie byłam i pojęcia nie miałam o małżeńskim stanie... Nie miałam żadnego do tego gustu... Tem bardziej, że Iwan Piotrowicz był o wiele lat ode mnie starszy, już przedtem pił, a i potem nie przestał... Tak przetrwałam do tej pory, nie poznawszy praw-