Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Oparł się temu wojewoda Skowroń, który z świetnym orszakiem przybył tegoż dnia wczesnym rankiem na zamek.
— Nie można tego uczynić bez porozumienia się z całym rycerstwem, gdyż będzie to ukróceniem ich przywilejów. Za cenę przelewanej krwi i dziedzicznych zasług oni jedni dotychczas mieli prawo być doradcami Waszej Królewskiej Mości.
— Państwo tym razem uratowali kmiecie!...
— Spełnili tylko swoją powinność.
— Obiecałem im i dotrzymam!... — zawołał Król z rozdrażnieniem.
— Niech Wasza Królewska Mość ich nagrodzi wedle sprawiedliwości swojej... Niech rozda im część gruntów skarbowych, niech dzielniejszych i znakomitszych podniesie do stanu rycerskiego, niech uszlachci nawet całe wsie i powiaty... Wola Waszej Królewskiej Mości!... Ale reszta musi wracać do sochy i sierpa. Inaczej zmarnieje kraj bez dostarczycieli żywności. Głód nas i tak trapi, a gdy zostaną tutaj w tak znacznej liczbie, aby radzić nad sprawami państwa, to gospodarstwo krajowe zmarnieje do szczętu!... Nie będzie nad czym się głowić. Mało kto zostanie przy życiu!... Kto nie zemrze z braku pożywienia, to go zabije mór, który zawsze za głodem idzie... Albo przyjdą cichaczem Wilki i uprowadzą w łykach!... Radzę więc, niech wracają co rychlej do chat... dla własnego i wszystkich dobra!... Wasza Królewska Mość przecie o nich nie zapomni!...
Tak radził siwy wojewoda.
Król szarpał brodę i gryzł wargi.
— A jednak ja chcę, żeby Gomóła i Kwitek na radzie byli!...
— Będzie, jak Wasza Królewska Mość postanowi, ale to tylko sprawę zaogni, gdyż rycerstwo nie ustąpi, bardzo jest rozżalone za rozgrabione zameczki, za pomordowane kobiety i dzieci!
— Robiono z kmieciami nieraz tosamo.
— Tak, ale każdy swoją krzywdę przedewszystkim czuje...
— Na to jestem Królem, a wy, Mości Skowroniu, wojewodą, abyśmy