Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zato wokoło zieleniał cudny ogród, pełen kwiatów, roślin niezwykłych, dziwów zamorskich, muszli, głazów, posągów, rozsypanych kunsztownie po szmaragdowych łąkach. Chowało się tam mnóstwo półoswojonego ptactwa, kolorowych papug, bażantów złotych i srebrnych, białych i szafirowych pawi. Czarne i białe łabędzie pływały po lustrzanych stawach, a w ich przejrzystych głębinach, wśród lasu porostów, uwijały się złote i srebrne rybki, pływały wielkie czerwone jak miedź karpie i karasie. Sarny, daniele, jelenie i kozice biegały stadami po gajach, piły wodę z kryształowych ruczajów i szczypały miękką jak jedwab’ trawę. Na wiosnę cały ogród huczał od śpiewu słowików, gwizdania wilg, szczebiotania drozdów. Wszystkim było tam dobrze, gdyż Król surowo zabraniał strzelać do zwierzyny w parku, nie pozwalał nawet tam łapać motyli, a zakazu tego bacznie pilnowali liczni łowczowie.
Król bardzo lubił swój pałac z ogrodem i nazywał je »Ostoją Pokoju«.
Ale tym razem, gdy wjechał na wysypaną żółtym piaskiem pałacową aleję, zachmurzyło się znowu jego oblicze. Daremnie ulubiona sarenka wybiegła z krzewów i, idąc obok wierzchowca, lizała pokornie królewskie strzemię, Król ani spojrzał na nią.
— Co powiem Królowej — rozmyślał. — Co powiem jej o tym obrzydliwym Wilczysku? Czyż mogę opowiedzieć jej, jak on cuchnącemi kolanami gniótł mi piersi? Jak targał moją złotą brodę? Czy mogę przyznać się jej, żem się go zląkł, żem drżał pod jego strasznym wzrokiem stalowym?... Że walałem się w prochu, że uległem?... Nie, nic jej lepiej nie powiem! Niech hańba moja mnie samego gryzie! A gdy przyjdą gońce od Wilka, oddam mu, co zechce, i udam, że to dobrowolny podarunek sąsiedzki... Tak będzie najlepiej! Poco ma się martwić!?...
Było jednak przykro Królowi, że musi przed żoną kryć się i kłamać. Jechał więc wolno ze spuszczoną głową, a za nim orszak, ucichły na widok smutku Pana. Okrążyli wielki klomb heljotropów, mienią-