Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na podartych szatach. Ale ponieważ Król milczał posępnie, nie śmieli go pytać. Wielki Łowczy podprowadził mu swego konia, Miecznik podał mu na klęczkach swój miecz. Król wskoczył na siodło i skinął na leśniczych, aby wiedli go do domu. Popędzili z tętentem i łoskotem, a w cichym borze, w zielonawym jego zmroku zostały jeno trupy pobitych wilków, złotem okute siodło królewskie i szczątki rozdartego konia.

II.

Dopiero gdy wyjechali z gąszczów leśnych i znaleźli się wśród otwartych, uprawnych rozłogów, Król poweselał. Spojrzał na kołyszące się w słońcu łany zbóż, na ciche wioski, kryjące się w sadach zielonych, na wieśniaków w białych płótniankach, prowadzących w jarzmach siwe woły, na ciemne zamczyska na wzgórzach, strzegące kraju od nieprzyjaciela — splątaną brodę palcami rozczesał i uśmiechnął się:
— Jaki okup może być za wielki za spokój tego kraju, za szczęście tego ludu, za moje wreszcie życie, za moje mądre rządy?... Co za zamęt-by wynikł, gdyby mię nagle nie stało? Jużby tutaj teraz szalały rozzuchwalone wilkołackie hordy!... Jużby płomień hulał po zamkach i siołach... Krew lałaby się tam, gdzie teraz wietrzyk muska kwiaty, a płacz i jęki rozlegałyby się tam, skąd teraz leci piosenka!...Nie, zaiste! Tanio zapłaciłem za moją przygodę — obietnicą tego, czego nie znam, a więc czego nawet żałować nie mogę! Niech bierze! Choćby nawet cały mój pałac złocony zabrał, nic to jest w porównaniu z tym pięknym państwem! Co stracę, poddani mi zwrócą. Zbudują i wyrobią znowu, co mi Wilczysko zabierze!
Spiął konia ostrogami i popędził wesoło ku zamkowi, którego ostre wieżyce już rysowały się na dalekim wieczornym nieboskłonie.
Zamek królewski nie był obronny, nie miał wokoło ani murów, ani fos, ani wałów. Bram nie strzegły mosty zwodzone... Król był dobry i twierdził, że miłość poddanych jest jego murami, a ich strażą — jego sprawiedliwość.