Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kupujcie, kupujcie, każdy co innego, będziemy prowadzić handel zamienny!
— Poco zamienny! Finkelbaum założy sklepik.
— Ja?... Dlaczego ja?... Ja mogę sklepik zabrać, poco mam zakładać?!
— Ach ty niepoprawny anarchu!... U swoich zabierać?... Tego nawet wilki nie robią...
— To wilki, a my jesteśmy ludzie!
— Człowiek istnieje w społeczeństwie, a wy odrzucacie społeczeństwo!... Samotny człowiek jest tylko rozumnem zwierzęciem.
— Jeżeli ma być społeczeństwo takie, jakie jest, to, to lepiej, żeby go nie było!
Gawar obchodził salę z wielką powagą i odbierał kartki.
— Pan nie napisał na kartce, ile pan daje pieniędzy. Niech pan doda, inaczej trudno się będzie wyrachować!
— Racja. Gotowe. Trzy ruble... oto są!
W miarę jak więźniowie rozgrzewali się i osuszali, budził się humor, sypały żarty, rozlegał śmiech.

Bez kobiet, bez kobiet
To ciało jest bez duszy
Roślinność podczas suszy...

śpiewał ktoś sztucznie piskliwym głosem, a ktoś drugi przydzwaniał mu kajdanami.
„Księgojady“ czyli „żuki książkowe“ — tak nazywano miłośników czytania — już wycią-