Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sznym pociągiem, wagonem drugiej klasy do Tomska.
W następne cztery dni jeszcze uciekło ośmiu katorżan politycznych, codzień parami po dwóch. Mieszkań dla nich przygotowanych nie było, ani paszportów. W oczekiwaniu więc niezbędnych papierów i pieniędzy, ukrywali się w szałasie w lesie nad brzegiem Bajkału; Tatar ssylny z Kaukazu nosił im jedzenie.
Wreszcie wykryto w więzieniu nieobecność zbiegów. Uwagę straży zwróciła wciąż zwiększająca się ilość chorych, leżących na pościeli w czasie kontroli, kiedy powinni byli wstawać. Żołnierz przystąpił do jednego z nich i pchnął go nogą, wtedy pchnięty potoczył się i okazało się, że to manekin.
Zaczął się sądny dzień w więzieniu. Obstawiono je wojskiem, żołnierze wpadali do cel, szarpali i bili więźniów. Szczególniej zostali skatowani współtowarzysze uciekinierów i prawdopodobni ich wspólnicy. Wtrącono ich do karcerów, gdzie wkrótce znalazła się i znaczna część zbiegłych. Włóczęga, kryminalista, który wypadkiem wyśledził miejsce ich pobytu, skusił się znaczną wyznaczoną za ich schwytanie nagrodą, wydał ich i wydał noszącego im pożywienie Tatara. Schwytani wzięli na siebie całą odpowiedzialność za wykonanie podkopu i zorganizowanie ucieczki; na skutek tego robociarze Polacy, oraz reszta politycznych została zwolniona z odpowiedzialności i rozesłana do wyznaczo-