Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXIX.

Wojnart nie wrócił do towarzyszy.
Nazajutrz rano wezwano w dodatku Dobronrawowa i Aronsona. Niepokój więźniów wzrósł ogromnie; robili najrozmaitsze przypuszczenia, co to znaczy i co z tego będzie. Wszyscy zgadzali się na to, że chodzi o bunt na barce, nie mogli jednak zrozumieć, dlaczego dopiero teraz wszczęto dochodzenie i poco wezwany został Aronson.
— W gruncie rzeczy powinniby nas wrócić do Tomska, ba, nawet do Tobolska, gdyż w tamtym okręgu sądowym naruszyliśmy prawo!... — dowodził Gołowin.
— Wiadomo, że nie dla nas prawa pisano!... Zawsze się przeciw nam na gorsze obraca!... Zresztą, czyż nie wszystko jedno: my przecież praw nie uznajemy! — żartował Awdiejenko.
Przed samym wieczorem przyprowadzono zpowrotem obu ostatnio wezwanych.
— A Wojnarta niema?...
— Niema!...
— I nie widzieliście go?...