Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wejść... Patrzę, przygiął ją za włosy ku ziemi i bije kułakami po twarzy, po plecach, gdzie trafi... „A co, kto twój książę? kto twój pan?!“ — powtarza. „Teodorze! Niech Teodor puści — wołam — Teodorowa!... Niech Teodorowa nie trzyma męża!“ Nie słyszą... Musiałam ich wodą oblewać!...
— Gdzież on jest teraz? — spytał, wstając, chłopak.
— W sieni. Wypchnęłam go i zamknęłam drzwi na klucz. Nie wpuszczę, całą noc na dworze przetrzymam... Kobietę pokrwawił, dzieci postraszył...
— Moja mamo, trzeba raz z tym skończyć... Oni się jeszcze kiedy zabiją. Trzeba ich niezwłocznie wyrzucić z mieszkania...

Rozczochrana głowa Teodora.

Pani Brzeska przysiadła na krześle i ręce na kolanach oparła.
— Rzeczywiście trzebaby wygnać, — rzekła — ale...
W tej chwili drzwi od sieni skrzypnęły i do pokoju wsunęła się rozczochrana głowa.
— Szlachetna duszo, Marjo Kazimierzówno!...
— Wynoś się, wynoś się!... Nic z tego... swoje odsiedzisz. Widzisz, Jasiu — zwróciła się do syna, gdy głowa znikła — w takim razie stracimy komorne za pół roku...
Syn przechadzał się z rękoma w kieszeni.
— Ależ, mamo, my ich i tak nigdy nie odbierzemy... Z tym się trzeba pogodzić.
Pani Brzeska westchnęła.
— Ciężko będzie. Ogród nie dopisał. Warzywa tanie,