Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzeże wewnątrz, nie przeszkadza, jak w więzieniu — dozorcy!
Zacząć należy tunel w piwnicy narożnej i wyprowadzić daleko poza mur zewnętrzny aż na plantacje herbaty, gdzie łatwo ukryć się po wyjściu. Stamtąd prześlizgnąć się nad rzekę, zabrać łódź i puścić się z biegiem wody... Skoro znajdą się w łodzi, połowa trudności zostanie usunięta...
— A czy nie lepiej poprostu dziś jeszcze zrobić zbrojną wycieczkę, napaść znienacka na nieprzyjaciela, zawładnąć łodziami i uciekać pod osłoną strzałów?.. — radził starszy urzędnik biurowy, z którym Brzeski podzielił się nazajutrz swym pomysłem.
— O nie!... Plan Brzeskiego lepiej mi się podoba! — podtrzymał młodzieńca niezbyt odważny dyrektor.
Innym również bardziej trafiał do przekonania rozsądny, spokojny i bezpieczny plan Brzeskiego.
— Owszem. Niech i tak będzie! W każdym razie należy spróbować... Nie będzie choć tak nudno i głupio jak teraz! — zgodził się wreszcie i starszy urzędnik. — Myślę jednak, że się nie powiedzie... Bruk ciężki, ściana również — zapadnie się wasz tunel!...
— Będziemy go podpierali drewnianemi stemplami jak w sztolniach kopalni! Będziemy ostrożni!... Po co ma się zawalić?! — odpowiedział Brzeski.
Oblężonych było dziesięciu. Postanowili nie tracić czasu, kopać dzień i noc bez przerwy i podzielili się na kilka zmian. Aby nie zdradzić się przed Chińczykami, ziemię wynosili i wysypywali do jednego z pokoi, w którym wyrwali podłogę na podpory do tunelu. W tym celu powyrywali niedługo wszystkie deski w całym domu gdzie się tylko dało i lękali się, że jeszcze im nie starczy. Ża-