Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wypędzą, doprawdy nie będę wiedział, co z sobą robić... Niech wuj mi przebaczy, że tyle mu sprawiam kłopotu. Ale niech sam wuj pomyśli, czy mogłem Anglikowi nie oddać... Wiem, że wuj pragnie mojego szczęścia i postaram się za to wszystko wujowi odsłużyć.

Kochający
Jan Brzeski“.

Po wyprawieniu tego listu młodzieniec uspokoił się trochę. Życie znów poszło swoim trybem. Przybyły tylko wieczorem gawędy o przyszłej podróży i przyszłym pobycie na dalekim Południu.
— Kupimy wóz kryty, dwa muły uprzężne i jednego muła pod wierzch dla wielce szanownego I.
— Jabym też pojechał konno — wtrącił Ma-czży.
— Nie przeszkadzaj, za mały jesteś, pojedziesz w budzie z matką i Lień... Wzdłuż kanału Wielkiego dostaniemy się w miesiąc do Czen-cian...
— Zamiast bić powietrze, postarałbyś się, stary, lepiej o robotę... — mruczała za parawanem Chań Wań.
— W In-kou poszukamy na mieszkanie domku z ogródkiem, gdzie będziemy mogli hodować własne kwiaty... Ze sprzedaży kwiatów też można mieć dochody... Lień miałaby zajęcie...
Za parawanem cicho, lękliwie wzdychano.
— Fu!...
— Głupia, prędzej zginiemy od tysiąca śmierci... Nie wzdychaj i nie zawracaj sobie głowy... Słyszana rzecz, aby obcy barbarzyńca uczynił co kiedy dla Chińczyka... Trzeba nieroztropności twego ojca, aby oddawać się wspaniałym marzeniom, kiedy zostawioną bez należnych wygód żonę trapią czarne myśli...