Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brzeski roześmiał się, zatupał nogami na uciekającego malca i powstał. Zrozumiał, że go wołają na wieczerzę.
Wyszedł. Niebo, pełne dżdżystych, ciężkich, zwichrzonych chmur, zalewała ognista wieczorna pożoga, wróżąc wietrzną pogodę. Brudne podwórko, szarym wyłożone kamieniem, szare zmurszałe mury przylegającego rządowego budynku, wielkie ślepe okna ubogiego mieszkania Wań Siń-linia płonęły jak czeluście hutniczego pieca.
Na gałązkach i konarach dwuch czarnych, bezlistnych drzew, stojących w głębi dziedzińca, lśniły się rubinowe połyski, całe snopy rubinowych iskier migotały na starej ich korze chropawej. Wilgotna, zielona dachówka pogiętych dachów i rozwarte na ich rogach, zamiast rynien, paszcze glinianych smoków grały ogniami. Stare złocenia i delikatne purpurowe malowania rzeźbionych okapów wypłynęły z cieniów i zaświeciły łagodnie, jak rysy zbudzonego ze snu człowieka.
Brzeski nie poznawał „rudery“, jak nazwał pod pierwszym wrażeniem lichy domek „Władcy Wrót Zachodnich“. Z pod opadłych jego tynków, z brudnych zacieków muru, z błota, gruzu i śmiecia podwórzowego, wyjrzało nagle coś starego, pięknego w swym cichym, wiekowym zgonie.
Mieszkanie Wania przedstawiało taką samą jak Brzeskiego obszerną, brudną izbę, podobną do zakurzonej latarni. Tylko miała ona znacznie więcej sprzętów. Pośrodku, wprost drzwi, mieściła się pod ścianą mała kuchenka z wmurowanym kotłem do grzania wody. Nalewo w głębi stół w otoczeniu prostych drewnianych stołków, a pod ścianą — ołtarz przodków, rodzaj biurka ustrojonego taniemi rycinami, rzeźbionemi tabliczkami przodków, oraz poszczerbioną porcelanową wazą z pawim piórkiem. Naprawo od kuchenki, tuż przy ścianie, szedł nizki ka-