Strona:Wacław Sieroszewski-Na kresach lasów.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kojnie złożyć książki, sam się położyć bez óbawy, iż go nie zbudzi zimny, błotnisty prysznic, lejący się na głowę. Mokry, przeziębły, niewyspany, w czapce na głowie i w grubym, watowanym paltocie na grzbiecie, spędzał czas bezmyślnie przed kominkiem, na którym palił się bezustanny ogień. Niepodobna było wśród tego chlewu, pełnego cuchnących kałuży, kłębów przejmującej wilgoci, myśleć o poważnych naukowych zajęciach, kiedy z dworu dolatywał plusk nieustającej ulewy i przeciągły świst wichru, a za kołnierz lała się woda. Książek lekkiej treści nie posiadał, a te, które przywiózł, dawno już był przeczytał; pragnął jednak czegoś, coby zająwszy wyobraźnię, odwróciło uwagę jego od dolegliwości obecnej chwili. Wypadkiem z paczki dawniej zniszczonych gazet znalazł ocalały jakiś kawałek ogłoszeń i pochylony przed ogniem odczytywał z chorobliwą ciekawością:
Potrzebna panna do ubierania kapeluszy. Magazyn Nr. 15, Niecała.
Farby, lakiery, pokosty polecają...
Parowa maszyna o sile pięciu koni...
Nagrody 10 rub. W niedzielę w Dolinie Szwajcarskiej zgubiono złoty zegarek...
Na drugiej zaś stronie wśród telegramów handlowych, odpowiedzi redakcyi i sprawozdań z giełdy, krótki wierszyk pod tytułem: Rozwiązanie zadania konikowego:

Narzekasz na twe cierpienia,
Przeklinasz losy człowieka,
Jak gdyby chwila ulżenia
Tak była od nas daleka;
Dzień twego życia tak krótki
I twoje słońce już nizko,
Na cóż więc żale i smutki,
Kiedy do kresu tak blizko