Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z towarzyszów podróży, dr. Jack Ebgard — przedstawił się siwowłosy jegomość.
Żałyński wymienił swe nazwisko.
— To pan! — ucieszył się profesor — A gdzież pański towarzysz, Francuz Dumesnil? Zginął?
Okazało się, że wszystkie dzienniki świata rozpisywały się o tajemniczem zniknięciu dwóch śmiałych lotników na pustyni El Tih. Profesor, który przed paru dniami przybył tutaj z Akaby miał o tem najświeższe wiadomości i nawet w drodze czynił pewne starania, aby wpaść na ślad zaginionych.
Uspokoiwszy go co do losu Dumesnila i opowiedziawszy pokrótce wypadek przymusowego lądowania na El Tih, Żałyński zapytał o cel pobytu profesora na pustyni, wyrażając zarazem przypuszczenie, że tylko względy naukowe mogły spowodować przybycie jego tutaj.
Żałyński nie mylił się.
Profesor Gibbon stał na czele jednej z tych wielu wypraw naukowych, jakie zasobne w środki materjalne uniwersytety amarykańskie od szeregu lat wysyłają na kontynent azjatycki. W ubiegłym roku Gibbon brał udział w ekspedycji, która miała za zadanie odkopanie Hadranu, legendarnego miasta Abrahama. Obecna wyprawa miała na celu dokonanie poszukiwań na szlakach, jakiemi ongi ciągnęły z ziemi Gossen zastępy izraelickie pod wodzą Mojżesza poprzez półwy-