Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przed chwilą twierdził pan, że los sprzągł mnie z wami!
— Tak... ale to jest podróż, z której się wraca, albo i... nie wraca — odrzekł tym samym tonem.
Wzruszyła ramionami.
— Bezwątpienia, że to szaleństwo! Zresztą, twierdzę tak nie pierwszy raz. Lecz cóż ja tu będę robiła sama? Swojej rodziny nie mam zupełnie... rodzina Reginalda jest mi obojętną. Jedna tylko Amy mi pozostała! Żadnej innej życzliwej duszy...
— Jakto! A ja? — oburzył się szczerze.
— Tak... i pan! — zgodziła się z jego słowami.
— Daisy, namyśl się dobrze! To nie jest błaha sprawa! — prosiła Amy.
Pani Athow objęła ją ramieniem, podając jednocześnie drugą rękę Wyhowskiemu.
— Los nas sprzągł razem... słyszałaś przecie! Jadę z wami!