Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

winiłam! Snać ta noc, na morzu spędzona, rozkołysała moją fantazję! Tak, zdawało mi się, że wolno mi będzie zostać może elbijską poddanką! Przysięgam jednak, że nie ta intencja mnie tu przywiodła! Dowiedziałam się, sire, że jesteś odciętym od Europy, że nie masz możności skomunikowania się z wiernymi ci sługami, że zarówno ty na wyspie, jak oni na lądzie, jesteście strzeżeni... Ja, ani mój brat, ani generał Ornano nie podlegaliśmy podejrzeniu argusów Talleyranda, ani Fouchego! Podjęłam się przewieść papiery... dla upozorowania zdawało mi się korzystnem nawet dać okazję plotce do drwin z romantycznej wyprawy pani Walewskiej... i złośliwych uwag o przyjęciu, które ją spotkało!... Oto papiery!
Napoleon zdumiał się na ten zwrot niespodziewany.
— Przywozisz ze sobą?!...
— Listy pana Mareta, deklarację generałów Desnouettes’a i Lallemandów o widzeniu się i o opinjach marszałka Davoust... List Cambacerèsa... Ostatnie wiadomości, a tu nadto, pismo pana Menevala z Wiednia, z dworu cesarzowej!
Bonaparte odebrał machinalnie zwój papierów z rąk pani Walewskiej.
— Marjo — i ty ważyłaś się — ryzykowałaś?! Nie wahałaś się stawić na szali osobistej wolności?!
— Prosty zbieg przypadków! Byłam właśnie w Genui!
— A ja popełniłem taką niesprawiedliwość! Sam nie pojmuję! Skarby mi wieziesz! Jesteś nie tylko jedyną kobietą, którą kocham z głębi duszy, ale i jedyną kobietą, która mi złożyła tak wielki dowód poświęcenia!... Powiedz, Marjo, czem i kiedy ci się odwdzięczę!?
Pani Walewska wysunęła delikatnie swą maleńką rączkę z dłoni cesarza.
— Najjaśniejszy panie, sam wielokrotnie uczyłeś mnie