Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wielkim świecie zeszedł na bezużyteczny, przestarzały sprzęt, na który nikt uwagi nie zwracał, a którego rad każdy unikał.
Ambicya szambelana pozwalała mu się spodziewać, że dość mu będzie ukazać się, aby być wciągniętym do poufnych narad, aby starano się zdania jego zasięgnąć tymczasem stało się inaczej.
Kilka starszych dam, pomnych na przeszłość, dosyć uprzejmie wysłuchało myszką trącących frazesów pana Anastazego — lecz w kole mężczyzn przyjęto go zimno, obojętnie. Daremnie szambelan przysuwał się do marszałka Małachowskiego i wspominał mu razem spędzone chwile — marszałek ledwie mu odpowiedział; — nie lepiej potraktowali go panowie Sobolewscy, Wojczyńscy, Gutakowski, Kochanowski i Ostrowski. Książę Józef lekkiem skinieniem głowy powitał uniżony ukłon szambelana — a zaś książę Borghese, do którego pan Anastazy docisnął się gwałtem — uśmiechnął się drwiąc, a zamieniwszy kilka słów ze swoim adjutantem — odezwał się głośno:
— A... to pan, panie szambelanie, masz taką piękną i młodą żonę!
Walewski zmięszał się.
Książę Borghese roześmiał się szczerze na widok zakłopotania pana Anastazego i dodał pospiesznie:
— Szczerze winszuję — radbym ją poznać!
Szambelan wykrztusił kilka słów podziękowania i wtedy to, odszukawszy księżnę — zaczął się żegnać, nie ukrywając swego niezadowolenia.
Księżna odgadła brata i starała się go pocieszyć wiadomością, że jest tu więcej takich, którzy pracują nad rozbiciem kliki, usiłującej zagarnąć w swe ręce wpływy u dworu francuskiego i opanować cesarza.
Wiadomość ta pocieszyła pana Anastazego — lecz nie na długo — dość mu było w swej kolebce się znaleźć, aby wraz