Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wojskowej do nóg mu padnę i głośno, wobec wszystkich, wyznam całą prawdę! A on wówczas, mimo wszelkie intencje, będzie musiał uszanować własny majestat!...
— Ależ to szaleństwo!
— Doprowadzacie mnie do niego!
— Więc nie znasz Bonapartego!
— Jest za wielkim, żeby być nikczemnym! Tak się stanie! A gdyby... to jeszcze pozostaje mi inna droga...
Głos szambelanowej złamał się i przeszedł w spazmatyczny płacz.
Pani de Vauban szarpała nerwowo pióra wachlarza, wreszcie, siląc się na spokój, rzekła zimno.
— Myślałam, że jesteś już kobietą, a widzę, żeś jeszcze dzieckiem i to kapryśnem, nierozumiejącem własnego dobra.
— Bo mnie nauczono jedną mieć nazwę dla hańby!
Hrabina roześmiała się szyderczo.
— Za daleko się posuwasz, za daleko dajesz się unosić swej wyobraźni.
— Patrzę teraz jaśniej na rzeczy niż kiedykolwiek!
— Zdaje ci się. Nie masz źdźbła wyobrażenia o życiu dworskiem, nie znasz ani jego zwyczajów, ani ducha.
— Tych kilka dni wystarczyło mi!
— Nie mogę uwierzyć!
— Bo nie wiesz, czego żądał ode mnie cesarz!?
— Prawdopodobnie schadzki.
— I pani znajdujesz to naturalnem, godziwem!
— To zależy, jak kto schadzkę pojmuje!?
Pani Walewska podniosła ze zdziwieniem oczy na hrabinę.
— Zależy, jak kto schadzkę pojmuje! — powtórzyła z naciskiem pani de Vauban. — Ja, naprzykład, nie widzę w niej nic złego, zgoła nic. Kobieta jest zawsze panią sytuacji, kobieta umie nadać i właściwy ton rozmowie, i utrzymać wi-