Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sekretarza stanu! Ile razy spoglądam na pana, tyle razy mi pana żal!... Przychodzi mi na myśl, ile byś mógł powiedzieć rzeczy wstrząsających, nieznanych.
— Myli się pani, tajemnice, jeżeli je posiadam, są zwykle takie, które znać może każdy, kto umie patrzeć, słuchać i milczeć.
— Skromność nie umniejsza zasług, ani znaczenia!... Dla nas, mości książę, jesteś wszak źródłem wiadomości.
— I zarazem cieniem majestatu! — dodała pani de Vauban. — Twoje ukazanie się albo poprzedza cesarza, albo idzie tuż za nim!...
— Bardzo dobrze powiedziane! — podchwyciła Anetka. Choćby dziś, przybycie pańskie, mości książę, świadczy niewątpliwie, że ten nieznośny kurjer z Konstantynopola został odprawiony! Czy nie tak!?
— Panią zajmuje polityka!
— Nie umiem zaprzeczyć! Czyż byś pan miał odmawiać nam, kobietom, zdolności dyplomatycznych!?
— Ani na jotę, tylko nie w Paryżu i nie w naszym gabinecie! — odrzekł z naciskiem Maret i spojrzał znacząco na szambelanowę.
Anetka Potocka skrzywiła się sarkastycznie.
— Kto wie, kto wie! Pańskie zdanie nie rozstrzyga.
— Lecz w teraźniejszości nie zawiedzie!
— Naturalnie! — podchwyciła pospiesznie Potocka. — Zdolności polityczne nie zawsze chodzą w parze z powierzchownością, która ma szczęście zwrócić na siebie uwagę, lub na chwilę osiągnąć sukces wątpliwy!... Nieprawdaż Marie?
Szambelanowa zarumieniła się, sama nie zdając sobie sprawy dlaczego.
— Twój pogląd, Anetko, jest godzien zapamiętania! — ujęła się niespodzianie pani de Vauban.