Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie, za nic!... Pani hrabino, niech mi pani tego nie robi!...
— Lecz ja nie mogę!... Szyja za pusta, ginie!... Rozumiesz, moje dziecko, ginie, a nie powinna ginąć!...
Szambelanowa sięgnęła po mały łańcuszek złoty.
— Wdzieję ten łańcuszek!...
— Upierasz się!... Chociaż, pozwól, mam myśl, to może zrobić wrażenie!... Zuzanno!... Puder!... Będziesz interesującą... czarna suknia, symbol wiary na piersiach, bladość... tylko z oczyma! Wpuszczę ci kropli weneckich!... Rozpłomieniają znakomicie źrenice i nadają oczom rzewność...
Szambelanowa na widok szkatułki z bielidłem otrząsnęła się.
— Nie, dziękuję!...
— Moje dziecko, zrobisz wrażenie!...
— Nie chcę się nikomu podobać!...
— Dobrze, ale powinnaś mieć wyraz! Powinnaś mieć smętek z melancholją!... Krople weneckie z pudrem zrobią niezawodny skutek!...
— Pani hrabino, jeżeli żywisz dla mnie odrobinę przyjaźni, daj mi tak pozostać!
Pani de Vauban próbowała jeszcze przekonać szambelanowę, lecz, natrafiwszy na stanowczy opór, ustąpiła, a nawet podjęła się wziąć stronę pani Walewskiej w razie nalegań męża.
W dolnym salonie pałacu czekał tymczasem pan Anastazy z księżną, śląc co chwila służbę do żony i nalegając o pośpiech, a odwołując się równocześnie do hrabiny. W miarę oczekiwania, niecierpliwość pana Anastazego wzmagała się. Za czwartą zapowiedzią hajduka, iż jaśnie oświecona pani będzie gotową za chwilę dopiero, szambelan żachnął się.
— Takie marudztwo przechodzi pojęcie, ani chybi spóźnimy się!... I powiadam ci, że temu winna ta.. ta...