Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

list i, nie zauważywszy nawet domyślnego uśmiechu Baptysty, skinęła nań, żeby się oddalił.
Na kopercie listu widniał lakoniczny, niewyraźnie wypisany adres „Madame Marie de Walewska“.
Szambelanowa ważyła przez chwilę list w ręku — po kilkakroć oglądała pieczęć, złożoną z jakiegoś gordyjskiego węzła wykrętasów — aż nareszcie zdecydowała się rozerwać bok koperty. Ze środka jej wypadła mała ćwiartka papieru, zawierająca kilka zdań zaledwie, napisanych po francusku tym samym niewyraźnym, poplątanym rzutem co i adres.
Pani Walewska długo wpatrywała się zanim zdołała odczytać lakoniczne wyznanie.

„Z myśli mej pani nie schodzisz. Zdaje mi się, że od wczoraj minęły już wieki! Słowem odpowiedzi uspokój tęsknotą trawionego!
N.“

Szambelanowej w oczach pociemniało. Byłobyż prawdą, że te puste słowa nakreślił ten, który podpisywał wyroki dla miljonów, który jednem pociągnięciem pióra burzył granice państw, nowe zakładał królestwa!? Więc on — mocarz — on, poczytywany przez nią za półboga, za wcielenie nieziemskiego hartu, ów legendowy bohater, gienjusz, wódz, co swem jowiszowem słowem wstrząsnął posadami Europy — zniżał się tam, kędy pełzło jej smutne, ciche życie!... I dlaczego!? Wszak ona, niedawno jeszcze, gotowa byłaby ostatnią ze sług jego zostać, byle majestatem jego oddychać, wielkością jego się poić! Z pokorą i poddaniem każdy spełniłaby rozkaz, byle on nie sięgał jej kobiecości, byle mówił do niej i poglądał zawsze jak władca, jak cesarz, jak wybraniec, poczęty z dziesiątków pokoleń, ze stuleci.
I panią Walewskę jakiś wstyd ogarnął, wstyd za to pospolite wyznanie, za owo rozczarowanie, które ją przejęło — wstyd za cesarza. On, wielki, wydał się jej tak małym, tak