Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak — zdawało mu się, że ot sobie do pani Kolumna-Walewskiej!...
Szambelanowa jeszcze zrozumieć nie mogła pana Anastazego.
— Pozwól — lecz cóż te ekspedycje mają za związek ze mną!?...
— Cha — cha! Jeszcze nie wiesz! No więc zawiąż konwersację z którym z tych postrzeleńców sztabowych!... Ba, tylko oni, czuj duch! Bardzo dobrze! To mi się należało! Z początku sam byłem detonowany — lecz dopiero Talleyrand mnie objaśnił! Niech znają dystans! Muszą znać!... Choćby...
Gwar salonu i dźwięki kapeli zgłuszyły słowa pana Anastazego.
Szambelanowa znów znalazła się na swem poprzedniem miejscu, między księżną Jabłonowską i panią Moszyńską.
— Ach, cherie! — zaczęła księżna tonem wymówki. — Gdzie się kryłaś!?... Czy godziło się pozbawiać takiego widoku wspaniałego!... Słyszałaś — powiadają z pewnością, że Murat weźmie koronę!...
— Murat!...
— Tak — albo Davoust... podobno brat cesarza, Hieronim, także zabiega — lecz cesarz nie chce zezwolić!... Cóż! Murat wcale dobrze się prezentuje — tylko podobno gwałtownik!...
— Ach, cóż to szkodzi! — wmieszała się z boku pani Moszyńska. — Przeciwnie, ma bardzo przyjemny temperament!...
— Być może — lecz dla naszego „Pepi“ to przykre! Bo Murat zawsze z gminu! — Tu księżna pochyliła się nagle ku szambelanowej:
Marie! Uważaj!... Cesarz cię lornetuje!...
Pani Walewska podniosła głowę i zobaczyła zwrócone ku sobie szkła cesarza, ścigające ją poprzez tańczące pary. Szambelanowa zarumieniła się zlekka i odwróciła się ku pani Mo-