Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śnie... z księciem Borghese... Dobrze mówię... z księciem Borghese... gdy szambelan d’Hedouville powiada, że pan de Périgord... to jest chciałem powiedzieć... książę Benewentu!... Więc ja naturalnie... Tu miał przyjść!... Czekałem!. Lecz teraz nie pojmuję!...
— Ach, panie hrabio, to takie jasne! — przerwał znudzonym tonem porucznik Rousseau. — Poprostu trzeba, żebyś jeszcze zaczekał...
— Sami panowie mówiliście przed chwilą... że... że... książę Benewentu jest prawdopodobnie zajęty!...
— Niema wątpliwości!...
— A zatem!!...
— Pan hrabia pozostanie z nami!...
— Lecz ja nie mogę — ja nie chcę!...
— To nie zmienia postaci rzeczy!...
— Więc panowie dopuścić się chcecie gwałtu!?...
— Uchowaj Boże — tylko pozwolimy sobie zatrzymać pana!...
— Nawet przemocą?...
— O, panie hrabio, jesteś zbyt wielkim światowcem, aby do tego nas zmusić!...
Hercau kiwnął się płaczliwie, głowę zwiesił i puścił na brzuszku jakiegoś bardzo zawiłego palcowego młynka.
Gdy się to działo szambelanowa, pozostawiona sama na chwilę, skorzystała z tego, że w sali jęły się tworzyć grupy rozmawiających i skinęła na męża, aby jej podał ramię.
Pan Anastazy z wyszukaną uprzejmością, przysunął się do żony.
— Co każesz, droga przyjaciółko?...
— Chcę przejść do bocznego salonu!...
— Ależ... czy wypada!... Nie byłaś prezentowaną najjaśniejszemu panu!... Może się zdarzyć sposobność!...
— Lecz pozwól!...