Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niezawodnie nie strzymałby judzonym przez Półnosa mieszczuchom, gdyby nie Emilja, która, uwiadomiona o wynikłej chryi, pośpieszyła z rozejmem.
Półnos, na pierwsze słowo hrabianki, odtajał z pasji, skonfundował się.
— Taki bo on i oficer! wczoraj spokojnego luda męczył, a dziś pod łóżkiem...
— Pan Połnosu, toże ja z miłości do was, toże serca nie chwyciło strzelać do rodzonych panów braci, toże ja z wami, coby polskie carstwo...
— Trza obwiesić!
— Co waćpan za niedorzeczności! — napomniała Emilja. — A prawo wojenne, a rycerski obyczaj!
— Trza obwiesić! — upierał się dalej Półnos.
Emilja, widząc zawziętość szlachcica, a obawiając się, aby, pomimo zakazu, gwałtu jakiego na jeńcu się nie dopuścił, kazała Werculina między rannych wyprowadzić.
Półnos nie dał za wygranę i jął całej starszyźnie po kolei tłumaczyć, iż Werculina trzeba z pod regulaminu wyjąć, bo on takoż i pierwszy wszelkiej godziwości uchybił. Między starszyzną zdania się podzieliły. Emilja, by spieraniu się kres położyć, natychmiast poleciła od niewolników przysięgę neutralności odebrać; zaczem rannych na wozach poukładać i, pod eskortą mieszczan jezioroskich, wszystkich jeńców wyprowadzić bocznemi drogami za Widze i tam wolno ich puścić.
Opanowanie Jeziorosów, a co ważniejsze, pobicie na głowę tak znacznej siły regularnego wojska zdawało się wyprawie Emilji wróżyć niewątpliwy triumf. Boć teraz ochotnik, zażywszy dwukrotnego ognia, nabrał wiary do przewodu i do własnej dzielności, bo teraz imię hrabianki już skrzydła wieści gminnej nio-