Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

checkim ręczę, iż żywcem nie dam się wziąć, iż z bronią w ręku zginę, byłeś pani ocalała, byłeś uszła...
— Nie wolno mi przyjąć takiej ofiary.
— Bo pani nie wiesz, nie znasz całej prawdy! Rozkazy są wydane, rozkazy nieubłagane, bo prawo wojenne musi być nieubłaganem. Na pierwszą trwogę o buncie, ruszą kolumny wojska, ruszą, aby z ziemią równać sioła i miasta, aby każdy ślad powstania do rdzenia tępić, ruszą, by nikomu nie przebaczać, aby ogniem i żelazem nawet cień oporu strawić, aby w gruzy i popioły zamienić wszystko! Pragniesz pani dobra, szczęścia, wolności swej ziemi ukochanej, a chcesz przyczynić się do wysączenia z niej ostatniej kropli krwi rodzajnej, chcesz aby ziemia ta na wieki wieków stała się jałowem cmentarzyskiem.
— Nie baronie! Chcę, aby, jeżeli nie sądzono nam wywalczyć swobody, chcę, aby z krwi i popiołów, które jeno wróżysz, narodziła się potęga nad potęgami, aby z mogił i cmentarzy, po wiek wieków, szedł ku ludowi zew wyzwolenia!...
Dallwigowi skurcz bolesny twarz wykrzywił.
— Wybacz pani, iżem śmiał mniemać przez chwilę, że słowo moje może u ciebie znaleźć posłuch!...
Hrabianka ukryła w dłoniach rozognioną twarzyczkę. Dallwig milczał złamany. Przytomna tej rozmowie starszyzna poglądała na się ze zdumieniem.
Aż, w oddali, zagrała pobudka strzelców owsiejowskich, a tuż za nią chór mocnych głosów podjął z zapałem:
Dabar Lenkay neprapule!
Emilja odsłoniła twarz. Oczy jej gorzały teraz, rozfalowana pierś zdawała się chwytać dźwięki oddalającej się pieśni, a napawać się nią, krzepić.