Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ulubionej, narożnej komnatki, feldmarszałek Dybicz ponosił klęskę, a cała Europa pędziła co tchu na Rzeczypospolitej odbudowanie.
Tymczasem ledwie pani podkomorzyna oswoiła się z tym nowym ładem, którym toczyć się zaczęło życie mieszkańców liksnańskiego pałacu, gdy pewnego wieczora spadł, jak zawierucha, Cezary Plater, syn nieboszczyka pana Kazimierza dusiackiego. Spadł z gromadą nowin przywiezionych z zagranicy, z gorączką czynu, z płomieniami takich argumentów, że pani podkomorzyna rady sobie z niemi dać nie mogła. Boć Cezary już nie o fundowaniu regimentu mówił, nie o zaopatrzeniu, zrywających się do broni, patrjotów, nie o własnem zaciągnięciu do szeregów, ale o całego ludu poruszeniu, o przyznaniu mu bez mała szlacheckich przywilejów i o takiem wojowaniu, aby, kto żyw a zdolen na nogach się utrzymać, szedł na zapasy z Dybiczem.
Pani podkomorzyna, choć imaginowała sobie, że wywody Cezarego o ludzie cale nie są szczęśliwemi, gdyż poprostu starczyło sięgnąć do odwiecznego obyczaju i zarekwirować jednego żołnierza z dwóch dymów, przecież by im ustąpiła. Cezary bowiem tak przedziwnie powiadał o równości, o piastowych cnotach, drzemiących na dnie serc kmiecych, że niechby tam była jego prawda. Ale, kiedy pani podkomorzyna, chcąc zlekka przymówić porywczości młodzieńca, zagadnęła żartobliwie, czy i niewiasty zamierza wezwać na pospolite ruszenie, Cezary, miast odpowiedzieć żwawym dowcipem, zerknął ku Emilce i rzekł:
— Gdybym mocen był je zakląć! W chwilach przełomowych narodów kobiety mogą wiele, bardzo wiele, dość przytoczyć Hiszpanję, dość wspomnieć na jednę Augustynę aragońską, na oblężenie Saragossy!