Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niem „kochający cię Ksawery“ i tem zakończeniem powiódł ją do swej treści... Z tego wynikło, iż ociężałe, zawiłe słowa pisma hrabiego nabrały dla Emilji przejrzystości, nabrały znaczenia.
Hrabia Ksawery zagajał podziękowaniem za drogą mu pamięć i pełną mglistej melancholji aluzją do niezbadanych wyroków, które rozszczepiają najlepiej skojarzone stadła. A dalej, wspomniawszy, iż ze swej strony, cokolwiek miał do przebaczenia, przebaczył dawno, — zwracał się wprost do odwołania się córki. Dola Emilji — pisał hrabia — obchodzi go bardzo i dlatego właśnie na propozycję, by przy nim zamieszkała, zgodzić się nie może, nie jest bowiem w stanie zapewnić jej przystojnego bytu. Śmiech wyznać: jemu samemu niezbędne nie wystarcza! A przecież dobra Antuzowskie nie Gasparowi, lecz jemu się należały! Ale, co tu mówić — rad jest, gdy może sprostać w wydatkach łykowi wileńskiemu. Emilja nie powinna dręczyć się skrupułami; to, co ma, należy jej się święcie, bo rachunki z posagu matki nigdy nie były regulowane z Imbrodami. Tak samo jak i wiele, wiele innych. Serce ojcowskie raduje się szlachetnej gotowości podzielenia z nim niedoli, ale nie, nie może tej ofiary przyjąć. Wiedział o tem, że Emilja wyrosła na urodziwą pannę, — dziś przekonał się, że i dusza jej równie pięknie się ukształciła.
Spodziewa się, że los świetny będzie jej udziałem i że zacność charakteru nie pozwoli jej nigdy zapomnieć o tym, który w swych wielkich utrapieniach, nie małą znajdzie pociechę, że choć ona, Emilja, nie doświadcza niedostatku, że choć ona ocalała z pogromu, zgotowanego mu przez fatalność i ludzką obmowę.
Hrabiankę ból serdeczny przejął.