Strona:Wacław Gąsiorowski - Emilja Plater.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poczem rzuciła okiem na listy dla Emilji. Pierwszy z nich sam nastręczył się podkomorzynie „Trzema Kretami“ Maryni Mohlówny, zato drugi, zmięty nieco, jakby ukryć chciał w bladym wosku swą cyfrę, bo ledwie zygzakiem ją znaczył.
Pani podkomorzyna baczniej przyjrzała się listowi, namarszczyła się i odrzuciła go na tacę z niechęcią.
List ten na chwilę pogrążył staruszkę w zadumę, lecz pierwszy, klejnot Dowgiałłów noszący, wnet dobył ją smutnemu zapatrzeniu.
Chude, zeschłe palce podkomorzyny ujęły za list. Pieczęć prysła. Papier rozprostował się z szelestem.
Oblicze pani podkomorzyny pogodą spłynęło.
— Juścić od Dowgiałłowej z Siesik! Pisze dwudziestego ósmego novembra, a dziś ledwie piąty czy siódmy december. Więc raptem tydzień temu! Osobliwość z tą pocztą. Na taki czas z Siesik, więc prawie z Wiłkomierza. I list dopiero. Dominikowa zawsze miała przedziwny jeniusz do stylizowania, lecz dziś prawdziwie przeszła samą siebie, żeby tyle napisać.
Pani podkomorzyna jeszcze kilka uwag zrobiła, aż, porwana treścią listu, zatopiła się w czytaniu.
Mnóstwo bo wiadomości słała podkomorzynie pani Dowgiałłowa. I nie z samych Siesik, lecz i z Dowboryszek, i z Hermaniszek i z Wiłkomierza, z całego świata. A wszystko wiadomości dobre. Tam było niedomaganie, ówdzie taka czy inna turbacja, ale już dobrze. Minęło, przeszło. — Pan Jan Weyssenhoff smali koperczaki do Antosi, a pani Piotuch-Kublicka zagięła parol, aby syna swego Justyna z Kostusią ożenić. Złote serce w tej Dowgiałłowej i w nim także. Poczciwi Krzysztofowie Platerowie radują się z nieba córce, która młodszemu rodzeństwu sieroctwo tak potrafi łagodzić. Antosia weź-