Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowski już ostatecznie z szefostwa sztabu ustąpił a na jego miejsce wszedł Łubieński, biorąc równocześnie rangę generała dywizji i że stąd Prądzyńskiemu zostało się samo kwatermistrzowstwo; że generał Lafayette przysłał podziękowanie za tytuł gwardzisty narodowego i że wielka z tego powodu odbyła się parada; że w Ogrodzie Krasińskich sprawiono ucztę dla „najwaleczniejszych“ i że „całe“ miasto do rana hasało; że fałdy i cywile broją coraz więcej, że trzaby raz porządek uczynić, aby znali mores dla rangi, dla wojskowej zasługi, bo tu ani sejm, ani Rząd narodowy niema nic do roboty, najpierw kampanję należy rozegrać, a wtem generalskie głowy a nie poselskie gadania, lecz na to sposób będzie, nie darmo, na obiedzie pod Blachą, hukano „niech żyje Jan IV“.
Takich i tym podobnych dowodzeń, nowin, wieści mnóstwo całe przywitało na Pradze baterję artylerji gwardji.
A że baterja spragniona ich była i udręczona pochodowym ordynkiem, więc, gdy jeno zatoczyła armaty a siako tako się posiliła, wnet rozgadała się de publicis z kamratami i znajomkami, którzy ze wszech stron obozu do baterji nadciągali.
Fukał niby na niesforność kapitan Orlikowski, napominali porucznicy, lecz dla tego bodaj, aby im samym zaciszniej było nad położeniem sprawy się zastanowić a zdecydować, czyli wódz naczelny powinien się dyktatorem ogłosić, czyli powinien dowództwo innemu generałowi oddać i mianowicie któremu.
Gdy tak baterja na dobre do sejmikowania się zabrała, jej naczelnik precz wyczekiwał w kwaterze głównego sztabu na zameldowanie się. A było to zadanie trudne, bo małe, prowizorycznie izdebki sztabu zalegała ciżba oficerów rozmaitej broni, bo każdemu z nich było pilno, bo nareszcie na głowie jednego pod-szefa Lewińskiego spoczywała cała sztabowa dyrekcja.
Napróżno Bem oglądał się, czyli gdzie kogo z lepiej mu znanych oficerów nie zobaczy. Widział dokoła majorów, kapitanów, podporuczników, jakichś dygnitarzów zgoła, w mundurach gwardji narodowej, w uniformach, których nie znał, lecz żywego ducha bliższego.