Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bem spojrzał niepewnie ku roletom, z poza których skradało się szare światło brzasku.
— Naraz, jakby w odpowiedzi łomotowi — zagrzmiała piekielna salwa. Kamieniczka zatrzęsła się. Szyby jęknęły żałośnie.
Pani Marchocka zarzuciła Bemowi rączki na szyję.
— Józefie, na Boga, nie odstępuj mnie, nie opuszczaj!
— Ciebie opuścić kochanie? Uspokój się, dziecino, to kanonada... Do szturmu pewno dziś wcale nie przyjdzie! A gdyby nawet...
— Więc nie odejdziesz mnie, nie pójdziesz!? — błagały koralowe usteczka pani Anny.


XXVII.

Fort pod Odolanami, co na wedecie wolskiej stał pozycji, nie dał tego dnia zwieść się bieli oparów wrześniowego poranku. I, miast lunetami je przezierać — narychtował paszczę spiżową i wypalił.
Od strony Chrzanowa sto armat mu odpowiedziało, sto pocisków targnęło oparami.
Fort wszystkiemi łysnął lonty. Czające się za nim reduty zawtórzyły fortowi.
Rozmowa się zaczęła. Rozmowa szarej, ziejącej gromami w dali z zamienionemi w wulkany gniazdami redut. Rozmowa sześćdziesięciu fortecznych potworów ze stadem stu furji.
Dymy armatnie skłębiły się z oparami. Siny całun okrył wolskie równiny. Chmury żelaza rwały ku sobie na oślep.
Aż, z poza rozpływających się we mgle spiętrzonych konturów Warszawy, trysnęły na ołowiane podniebie krwawe smugi. Wschód rozgorzał. Silnie celownicze zgrzytnęły. Chrzanowskie baterje i wolskie reduty dosięgły się wzajemnie — ogarnęły, wypatrzyły. Za cios płaciły sobie ciosem, na salwę salwą odpowiadały. Bas ciężkich dział fortecznych brzmiał pełniej, hardziej.
W tem, na salwę redut, miast chrzanowskich armat, odpowiedziało czterdzieści z pod Jelonek, pięćdziesiąt z pod