Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Filochowski - Przez kraj duchów i zwierząt.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzekłszy to, westchnął, splunął, poczem zwrócił się do szlachcica:
— No, więc jeżeli pan tak już nalegasz, to proszę, ale prędko, bo jeszcze dziś przygotować mam dla Belzebuba mowę tronową na temat „Wszystkie kobiety do nieba!“
W oczach naszych porwał Kuleszę, i po drucie od elektryczności, później przez piorunochron pomknęli do piekła.
W hallu pozostał po nich ciężki opar siarkowodoru.
Mój przodek! Przodka mi pan spłoszyłeś! — rozpaczał January Kuleszak, dopadając kontaktorów. — Skąd ja teraz dla narzonej wezmę takiego antenata! O, dziadku mój najdroższy!
Przez szpary w okiennicach sączył się mętny ranek.
Już miałem pogarliwie się uśmiechnąć, gdy nagLe żal i gniew wściekły targnęły moją wątrobą.

Moje palto! — krzyknąłem w odwecie Kuleszakowi wprost w zrozpaczoną twarz.— Moje jedyne palto! Pański przodek poszedł do piekła w mojem okryciu!





V.
MINISTER I DETEKTYW.


Pominąwszy chwilowy wybuch rozpaczy po stracie ukochanego przodka, Kuleszak pełen był zachwytu dla przemyślnego wywiadowcy.
Wieczorem po arcydzielnym obiedzie (niepospolita koncepcja: bażant nadziewany truflami i łosoś w cieście francuskiem!), opuszczałem ”Luminozę”