Strona:Wacław Filochowski - Czarci młyn.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

...ale niepowodzeniem się nie przejmować. Wczoraj zdecydowałem się dać do zrozumienia księżnej, że chcąc złagodzić jej ból z powodu utraty faworyta, zamierzam na Gwiazdkę podarować jej Ramola, niesłychanie do Delmara podobnego. Liczyłem na to, że księżnę wzruszy objaw mego współczucia i że w chwili rozrzewnienia zechce nareszcie sprzedać nam swój pałac. Okropna ta kobieta odpowiedziała, że Delmar zdechł, jak na zamówienie, miał bowiem, jako ofiara nieuleczalnych parchów, w tych dniach być otruty i dziś już księżna więcej w psy bawić się nie chce, jako że dość ma pcheł i nieporządków w mieszkaniu.
Nigdy nie myślałem, że kobieta może mieć tak okrutne i twarde serce. Ramol kosztował 1.500, trucizna 150. Poselstwo musi narazie zaniechać myśli o posiadaniu własnego pałacu, gdyż księżna o tranzakcji mówić nawet nie chce.
Beata na swe natarczywe prośby o pasport codziennie otrzymuje odmowne odpowiedzi. Ma śliczne ramiona. Niechaj wdzięki jej służą ojczyźnie, tylko ojczyźnie, mnie bowiem wyprowadzić z równowagi nie zdołają. Wszelkie zakusy, uroki i syrenie pieśni rozbijają się o moje doświadczenie, przezorność i siłę woli.
Dwór wprowadził znów białe wypustki u kamizelek. Moja inowacja, mianowicie fjoletowy szalik, bardzo się tu podobała.
Poseł (podpis)


∗             ∗

...i Ekscelencja przyzna, że na tym posterunku osiągnąłem szereg sukcesów niepowszednich.