Strona:Wacław Bliziński - Działalność spółdzielni i organizacyj rolniczych w Liskowie.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czątku przeciwne założeniu mleczarni. Przyzwyczajone, żeby z tą kwaterką, czy kwartą masła jechać co tydzień na targ do miasta, gdzie była okazja zobaczenia się z sąsiadkami i trochę poplotkować, nie chciały tej okazji towarzyskiej i tego kręcenia się po jarmarkach stracić. Wiadomo również, że na ten dział gospodarczy, to jest na krowy, prawie że nie zwracano uwagi. Gospodarz nie liczył na zyski od krowy, trzymał ją dla nawozu i po to, że daje kapkę mleka dla dzieci, a cały dochód stanowiło jedynie tę parę złotych, które gospodyni dostała za sprzedane na targu masło, co wystarczyło na kupno nafty, soli, czy też bułki dla dzieci.
Natomiast zupełnie inaczej spoglądano na krówkę z chwilą założenia mleczarni. Gospodarze, którzy z początku oddawali cały ten dochód swoim żonom, gdy zauważyli, że kobiety po paru miesiącach zaczęły przynosić ze sobą jakoś za dużo pieniędzy, zainteresowali się i często nawet zwracali się do zarządu mleczarni z żądaniem, żeby kobietom nie wypłacać, bo to im się ten pieniądz należy. Zarząd był nieraz w kłopocie. Jednakże te nieporozumienia tak się zwykle kończyły, że gospodyni proponowała:
— Dobrze, ja ci dam połowę pieniędzy, ale ty za to daj krowie więcej koniczyny, makuch i otrąb.
Przy takiem porozumieniu zyskała i krowa i gospodarze, a przedewszystkiem sama idea mleczarni coraz bardziej się rozpowszechniała.
Jakkolwiek spółdzielni tych mamy już sporo i otwierają się wciąż nowe, zwłaszcza w ostatnich latach, to jednak na tem polu jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Taka Estonja, która ma zaledwie 1.100,000 mieszkańców, więcej eksportuje masła, niż my. U nas dzisiaj od krowy gospodarz ma rocznie 250—300 zł., a ma dlatego tak mało, że krowa przeciętnie daje 1.000 — 1.200 litrów mleka rocznie. Ponieważ krów w naszem państwie jest 6,000.000, jakże wzbogacilibyśmy kraj nasz cały przy pewnych staraniach, gdybyśmy podnieśli tę ilość mleka od krowy—już niekoniecznie tak, jak w Belgji, czy Danji, gdzie krowa