Strona:W zaklętym lesie (1928).djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   8   —

dnie śpiewającym ptakiem, który z drzewa na drzewo przelatując, odprowadził go o mil kilka od szałasu.
Staś, słuchając przecudnych melodji, zapomniał o wszystkiem... o niedoli swojej, o siostrzyczce na mchach śpiącej, o złotej swojej mateczce.
Przed oczami swemi miał cudnie upierzonego ptaka, a w uszach dźwięczały tony jego artystycznego śpiewu.
Biegł i biegł za śpiewakiem, aż bór czarny się skończył i przed oczarowanym chłopcem ukazały się wieżyce jakiegoś pałacu.
Czarownym swym śpiewem ptak zaprowadził Stasia po za wrota pałacu i gdy te z okropnym hukiem zamknęły się za chłopczyną — odleciał do czarnego boru...
Staś, znalazłszy się w komnatach od złota kapiących — stanął osłupiały i zdumiony. Kędy szedł, wszędzie zło-