Strona:W XX wieku.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się tak, jak w powieści Estei, na tle marmurów, posągów, malowideł, zwierciadeł, bronzów egzotycznych kwiatów, kobierców, japońskich parawaników i t. d., w atmosferze, przesyconej zapachem Crab-Apple’u i Violettes de Parme. Zaiste wdzięcznem dla powieściopisarza zadaniem byłoby powtórzenie rozmowy dwojga zakochanych, flirtujących w tem otoczeniu pod tajemniczy szum srebrnego samowaru i w obecności angielskiej duegny, podczas gdy tuż niedaleko szemrzą jedwabie, rozbrzmiewają śmiechy i wre powódź jałowej, wielkoświatowej paplaninki!
Dokoła nich szumi świat Dekamerona, otaczając ich zgiełkiem swym i gwarem, który po nich spływa, nie wnikając wcale do ich umysłu, — tak dokładnie wyodrębnili się z pośród swego otoczenia, tak szczelnie zamknęli w swojej miłości, tworząc we dwoje świat cały dla siebie. Rozmowa ich snuje się wiotka, tak, jak przędza babiego lata; spływają z ust ich na pozór obojętne i nic nie znaczące wyrazy, bo cała waga odbywającej się pomiędzy niemi wymiany uczuć i myśli leży w drżeniu ich głosu, zdradzającem ich wzruszenie, w tem spojrzeniu, którem pieszczą przedmiot ukochany, w tym uśmiechu, który mówi to, czegoby może nawet wypowiedzieć nie zdołały usta.