Strona:W XX wieku.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fotoskopami połączone mikrofony, znoszące niejako przestrzeń między tymi, co za ich pośrednictwem ze sobą toczyli rozmowę, bez względu na to, czy ich od siebie dzieliły setki mil, czy tysiące. Słowem były to niby spotęgowane oczy i uszy, przenikające wszelkie zapory, a widzące i słyszące wszystko, co się działo w obrębie umieszczonego na stacyi odbiorczej aparatu. Oczyma i uszami temi darzył rozmawiających elektro-telefotoskop, czyli po prostu telops, jak go dla skrócenia w potocznej mowie nazywano.
Więc też, skoro dzwonek oznajmił, iż połączenie zostało uskutecznionem, i bohater nasz pocisnął guzik odpowiedni, zarysowało się na szybie telopsu widmo wykwintnego buduaru, przypominającego swem urządzeniem czasy Ludwika XV i pani de Pompadour. Nie było tu owej kociej muzyki kłócącego się ze sobą rupiecia, która jest wyrazem właściwego naszym czasom estetycznego komedyanctwa; nie było tego przeładowania rozlicznymi, ze wszystkich części świata pościąganymi gratami i gracikami, które wykwintny buduar naszej doby czyni podobnym do tandety.
Od kapryśnie zaokrąglonych linii stylowych mebli aż do jedwabnego połysku i wesołej barwy jasnego obicia, od amoret z na-