Strona:W XX wieku.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Załatwiwszy się w ten sposób z elektro-wozem, zeskoczył rzeźki blondyn lekko na ziemię, podbiegł ku wylękłemu komisyonerowi, podniósł go i postawił na nogach; poczem ujął lejce rzucających się jeszcze koni i zaprowadził je na tor właściwy.
Wszystko to dokonanem było w mgnieniu oka, z odwagą, przytomnością umysłu, siłą i zręcznością, które wywołały podziw Czarnego Tulipana. Ale bardziej jeszcze zdziwiło go to, iż zbawca ów niespodziewany był z wyglądu, ruchów i ubrania nawet tak do niego podobnym, iż mu się zdawało, że widzi chyba własną postać, w zwierciadle odbitą.
Bohater nasz sądził z razu, że go zmysły mamią, ukazując mu spełnienie tego, co było najgorętszem jego pragnieniem. Ale nie — niesposób było przeczyć oczywistości! Zatrzymany przez blondyna elektro-wóz ruszył znowu po chwili z miejsca i popędził w świat, tocząc się po opróżnionym torze. Komisyoner, który szczęściem nie doznał cięższego szwanku, a z którym młoda nieznajoma zamieniła słów kilka, wypytując go o coś z widocznem zajęciem, odjechał również w stronę, gdzie go wołał obowiązek. Wreszcie oddalił się i powóz uroczej, mierzchnąc powoli w zamglonej