Strona:W Sudanie.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jednym skokiem stanęła przy nim Joanna-Marya, okrywając ręce jego pocałunkami.
Gaet uparcie jął szukać oczyma spojrzenia staréj matki; znalazłszy je, utonął w niém wymownym wzrokiem. Oczy ich długo, długo mówiły coś z sobą i zrozumiały się wreszcie....
Błękitne, łzami zaszłe źrenice młodzieńca, mówiły:
— „Zatrzymaj ją przy sobie! pociesz ją!”
A wilgotne, zbolałe, gorączką rozpalone oczy staréj odpowiadały:
— „Rozumiem.... ona cię kocha!.... Jedź sobie, jedź.... wyleczę ją!”

..........................

Powracał początek roku.
Pewnego wiosennego poranku, przeciągał drogą po przez łany dojrzałego prosa, oddział żołnierzy, któremu się przyglądać ściągała ztąd i owąd ciekawa rzesza.
Dwie kobiety murzyńskie, staruszka i młoda dziewczyna, ukazały się także na drodze. Były to Dieba i jéj matka.
Zapóźno jednak przybywały. Oddział wyprzedził je był znacznie, zaledwie już rozróżnié można było jadących konno oficerów od tłumu żołnierzy i kobiet.
Stara murzynka zdawała się błagać i zaklinać swoję towarzyszkę, ale młoda dziewczyna, boleści pohamować nie umiejąc, słuchać i widziéć nic nie chciała, i całém ciałem wyprężona, splótłszy wzniesione nad głową ręce obie, wyciągnęła drżące te ręce w dal, zwolna już kontury postaci zacierającą.... Czasami postąpiła kilka kroków naprzód, jak ptak, który się do lotu porywa, ale stara kobieta, jak wąż koło jéj kolan owinięta, wychudłemi ramiony obejmowała w silny uścisk giętkie nogi dziewczęcia.
I rozrzewniającym był widok pokornéj téj matki, rozpaczliwie trzymającéj się dziecka, jakby to dziecko skrzydła do odlotu lada chwila rozwinąć mogło!
Wtedy Joanna Marya krzyczéć wielkim głosem poczęła.... głosem chrapliwym, w którym nic już ludzkiego nie było, rozdzierającym głosem istoty, głęboko, śmiertelnie zranionéj.... Krzyczała.... tym wielkim krzykiem młodéj piersi, w którym drga trwoga piérwszych uczuć namiętnych i jęczy ból piérwszych ran, jakiemi kąsa miłość, a w krzyku jéj były dźwięki takie, które pierś kobieca raz tylko wydać z siebie może, które